Rimmel Kind & Free Blur It Out lekki podkład matujący

 Mam cerę mieszaną, która w okresie wiosenno-letnim szczególnie daje mi się we znaki. W strefie T zaczynam błyszczeć już po kilku godzinach, a policzki potrafią być przesuszone lub delikatnie zaczerwienione. Dlatego podkłady matujące to u mnie podstawa codziennego makijażu w letnie dni – szukam takich, które utrzymają świeżość skóry przez cały dzień, nie tworząc przy tym efektu maski i nie przesuszając delikatniejszych partii twarzy. Tym razem sięgnęłam po lekki podkład matujący Rimmel Kind & Free Blur It Out w odcieniu 001 Fair Porcelain i po kilku użyciach wiedziałam już, że zasługuje na osobny wpis.
Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to bardzo przyjemna, lekka konsystencja. Podkład jest lejący, dość rzadki ale dobrze i równomiernie rozprowadza się po skórze. Niezależnie czy nakładam go palcami czy gąbką – efekt zawsze wygląda bardzo estetycznie. Podkład pięknie wtapia się w skórę, nie podkreśla suchych skórek i nie zbiera się w porach, co przy mojej cerze bywa sporym problemem. Dość szybko zastyga, więc można płynnie przejść do konturowania twarzy.

Zapach? Praktycznie niewyczuwalny. To ogromny plus, bo nie każdy kosmetyk do twarzy powinien pachnieć. Często unikam produktów z intensywnym aromatem, szczególnie w cieplejsze dni – nie tylko ze względu na komfort, ale i wrażliwość skóry. Tutaj nie ma mowy o drażniącym zapachu. Odcień 001 Fair Porcelain jest idealnie dopasowany do mojej jasnej karnacji. Nie wpada w różowe tony, bardziej żółte, lekko chłodna porcelana, która dobrze wygląda zarówno przy dziennym świetle, jak i wieczorem. Nie utlenia się i nie ciemnieje w ciągu dnia.

Formuła tego podkładu zdecydowanie zasługuje na uwagę. Skład opiera się między innymi na ekstrakcie z kwiatu lotosu oraz kompleksie cica, czyli centella asiatica, która znana jest z działania łagodzącego, kojącego i regenerującego. Skóra po jego użyciu wygląda zdrowo – zaczerwienienia są mniej widoczne, a struktura skóry wydaje się wygładzona. Warto dodać, że to kosmetyk wegański, bez składników pochodzenia zwierzęcego i bez dodatków, które mogłyby obciążać cerę.

Mimo lekkiej konsystencji, krycie jest bardzo dobre. Zaskoczyło mnie to już przy pierwszym użyciu – wyrównanie kolorytu, zakrycie przebarwień i drobnych niedoskonałości przy jednej cienkiej warstwie jest naprawdę imponujące. Jeśli chcę uzyskać efekt idealnej tafli skóry na wieczór, dokładam jeszcze odrobinę produktu punktowo i nadal wygląda to świeżo, nieprzerysowanie. Pory są optycznie zminimalizowane, a skóra wygląda jakby lekko rozmyta – efekt blur, który obiecuje producent, rzeczywiście jest widoczny. W ciągu dnia podkład utrzymuje się bardzo dobrze. Na mojej mieszanej cerze zaczynam zauważać lekkie błyszczenie w strefie T dopiero po około 6 godzinach. To świetny wynik, zwłaszcza że nie wymaga poprawek i nie wygląda ciężko. Nie ściera się w ciągu dnia, nie warzy się i nie wchodzi w zmarszczki mimiczne. Tutaj wszystko utrzymuje się na miejscu przez wiele godzin, nawet przy większej aktywności.

Opakowanie jest minimalistyczne, ale bardzo praktyczne. Tubka pozwala na higieniczne dozowanie produktu, a całość jest lekka i poręczna – idealna, żeby wrzucić do kosmetyczki w torebce czy zabrać na wyjazd. 

Plusy:
- bardzo dobre krycie,
- matowe wykończenie,
- duża trwałość,
- lekka konsystencja,
- przyjemna aplikacji,
- pielęgnujące składniki,
- brak zapachu.

Minusy:
- brak.

Podkład pochodzi z pudełka z kosmetykami Pure Beauty edycja Endless Bloom