Babigi Little Black Dress maska do twarzy w płachcie rozjaśniająca
Postanowiłam w ostatnim czasie wykorzystać wszystkie maski w płachcie i wrócić jednak do tych w kremie. Zauważyłam, że to tylko paradoksalna wygoda i szybkość, nałożenie maski w kremie nie jest aż tak czasochłonne oraz marnuje mniej plastiku. Z zapasów wyjęłam maskę rozjaśniającą Babigi Little Black Dress, grafika na opakowaniu była bardzo zachęcająca.
Maska po otwarciu opakowania pachniała bardzo delikatnie i przyjemnie. Płachta była dodatkowo zabezpieczona folią. Rozmiar, w sumie jak każdej maski w płachcie na moją twarz był lekko za duży, natomiast nauczyłam się już sprawnie zawijać jej nadmiar. Pomimo, że producent nie rekomenduje zmycia pozostałości serum po zdjęciu płachty, moja cera tak się kleiła, że postanowiłam jednak umyć twarz, jak się okazało, był to dobry pomysł.
Maska miała zadziałać rozjaśniając i nawilżając cerę. U mnie jednak kompletnie się nie sprawdziła. Serum z maski było bardzo klejące, ciężkie i zapchało pory. Wysypało mnie po niej bardzo mocno, miałam bardzo dużo wyprysków i krostek, które pojawiały się przez kilka dni, musiałam włożyć sporo wysiłku, aby przywrócić mojej cerze dawny wygląd. Maska również nie zadziałała zgodnie z obietnicą producenta, nie nawilża oraz nie rozjaśnia cery.
Plusy:
- brak.
Minusy:
- zapycha pory,
- powoduje wypryski, krostki,
- nie nawilża,
- nie rozjaśnia.
Cena około 10 zł
Komentarze
Prześlij komentarz
- Każdy komentarz jest dla mnie osobistą motywacją
-Jeżeli chcesz zaobserwuj, rewanżuje się, ale chciałabym, żeby moi obserwatorzy odwiedzali czasem mój blog.