ISANA plastry z woskiem do depilacji twarzy i okolic bikini, na zimno
Zanim opowiem Wam o mojej przygodzie z plastrami do depliacji twarzy na zimno Isana, muszę zacząć od tego, że nie jestem fanką regulacji brwi. Każda próba wyrwania pojedynczego włosa kończy się u mnie łzami i frustracją. Zazwyczaj oddaję się w ręce kosmetyczki, która choć też nie oszczędza mnie łzom, to przynajmniej robi to sprawnie woskiem. Jednak kiedy natknęłam się na popularny patent z Instagrama, sugerujący użycie tych plastrów do depilacji twarzy w okolice brwi, pomyślałam, że to idealne rozwiązanie dla mnie, bo zrobię to kiedy chcę w domu.Opakowanie ISANA plasterków obiecywało łatwe i skuteczne usuwanie zbędnych włosków, zarówno na twarzy, jak i w okolicach bikini. W składzie znalazły się aloes i olej z pestek winogron – składniki, które przyciągnęły moją uwagę, obiecując jednocześnie gładką i piękną skórę na wiele tygodni.
Zanim jednak zaczęłam proces depilacji, uważnie przeczytałam instrukcje. W opakowaniu znajdowały się plastry oraz specjalne chusteczki do oczyszczenia skóry przed zabiegiem. Wydawało się, że wszystko jest jasne – naklejam plaster, odrywam go, i voilà! Ale jak to często bywa, teoria różni się od praktyki.Po nałożeniu pierwszego plastra z optymizmem oczekiwałam na efekt. Niestety, gdy nadszedł moment odrywania, zamiast gładkiej i pięknej skóry, spotkała mnie niespodzianka. Plaster nie wyrywał ani jednego włosa! Zamiast tego zostawiał na mojej skórze warstwę wosku, która była trudna do usunięcia. Co gorsza, próby usunięcia pozostałości wosku podrażniały moją cerę. Poczułam się oszukana i rozczarowana patentami z Instagrama. Niestety, skończyło się na tym, że musiałam sięgnąć po tradycyjne metody depilacji i powierzyć moje brwi kosmetyczce.
Plusy:
- brak.
Minusy:
- plastry nie wyrywają włosków,
- chusteczki podrażniają cerę,
- wosk pozostaje na skórze,
- resztki wosku są trudne do zmycia.
Cena około 10 zł
Komentarze
Prześlij komentarz
- Każdy komentarz jest dla mnie osobistą motywacją
-Jeżeli chcesz zaobserwuj, rewanżuje się, ale chciałabym, żeby moi obserwatorzy odwiedzali czasem mój blog.